30 rzeczy, których nie kupuję
Życie w zgodzie z less waste nie jest łatwe i wymaga wielu wyrzeczeń. Natomiast wiele z rzeczy, bez których na pozór nie wyobrażamy sobie życia, tak naprawdę nie jest nam do życia potrzebne. A pozbywając się złych nawyków można poczuć się naprawdę lżej. Nowy rok to dobry powód, by zrobić sobie eko rachunek sumienia i zastanowić się, których rzeczy już więcej nie kupować oraz których nie potrzebujecie i warto się ich pozbyć.
Minimalizm górą
Jakiś czas temu trafiłam na ciekawy artykuł na blogu Simplicite, który pobudził mnie do refleksji. Autorka bloga przedstawia swoje minimalistyczne podejście do życia i pokazuje jak ograniczyć ilość przedmiotów, które nas otaczają. Katarzyna Kędzierska, która bloga prowadzi spopularyzowała między innymi fajną akcję Szafa Minimalistki – jeśli jeszcze o niej nie słyszeliście, koniecznie przeczytajcie na ten temat więcej.
Bloga Simplicite śledzę bloga już od dłuższego czasu i właśnie kilka miesięcy temu trafiłam na post, w którym znajduje się lista rzeczy, których autorka nie kupuje. Zobaczyłam ile punktów na tej liście pokrywa się z moimi zwyczajami. Dało mi to też chwilę refleksji nad tym, co mogę ograniczyć. Na start postanowiłam, że i ja zrobię taką listę, tak trochę dla siebie – żeby zobaczyć ile pozycji zbierze się u mnie. Pomogło mi to stworzyć naprawdę długą i myślę, że przeglądając ją i jej uzasadnienie, zrozumiecie, że i Wy możecie zrezygnować z tych rzeczy 🙂 Myślę, że może być ona sporą inspiracją dla każdego z Was!
Czego nie kupuję:
1. Wacików jednorazowych
Waciki co prawda wykonane często z bawełny, więc mogą się wydawać „naturalnym” produktem. Nic bardziej mylnego – często te najtańsze są dodatkowo wybielane, co szkodzi środowisku. Wymagają też pewnego czasu na rozkład, a jeśli (o zgrozo!) trafią do kanalizacji – może skończyć się to naprawdę źle.
Biorąc pod uwagę koszt wacików to rezygnując z nich możemy zaoszczędzić w ciągu roku nawet kilkadziesiąt złotych. Dlatego ja od jakiegoś czasu używam tylko i wyłącznie rękawicy do demakijażu, której jednorazowy koszt 40 złotych i można jej używać przez kilka miesięcy przy użyciu jedynie wody. Odchodzi więc też koszt za płyn do demakijażu!
2. Kosmetyków kolorowych
Nie czuję potrzeby malowania się. Nie chce mi się, nie umiem i uważam to za stratę czasu. To powoduje, że nie kupuję produktów typu cienie do oczu czy eyeliner. Oczywiście od czasu do czasu, np. na specjalne okazje korzystam z kremu BB czy lekkiego pudru, ale to produkty, które kupiłam jakiś czas temu i jeszcze ich nie wykorzystałam.
3. Płynu do demakijażu
Jak już wspomniałam wyżej. Nie maluję się na co dzień, a jeśli już mi się zdarzy to używam rękawicy do demakijażu, która zmywa makijaż wyłącznie przy użyciu wody.
4. Ubrań w sieciówkach
Wielkie sieciówki zakładają, że klient założy ubranie maksymalnie 7 razy, a potem kupuje nowe. I tu pojawia się pytanie – ile warte jest bluzka, która została wyprodukowana w Azji i kosztuje na wyprzedaży 10 złotych? Przecież po drodze ona musiała być zaprojektowana, uszyta, zapakowana, wysłana do Europy, ometkowana, rozreklamowana i na końcu sprzedana. I oczywiście ktoś jeszcze musi na tym zarobić. Kupując masowo takie ubrania w sieciówkach dajemy znać, że jesteśmy okej z wyzyskiwaniem ludzi takich jak my i nadużywaniem zasobów naszej planety.
To dlatego na początku zeszłego roku podjęłam wyzwanie, by nie kupować ubrań w sieciówkach. I od tego czasu mocno ograniczyłam kupowanie ubrań w ogóle – jeśli już to zamawiam coś na Vinted albo buszuję w lumpeksach. Staram się też zwracać uwagę na skład ubrań.
5. Gąbek
Myję się dłońmi, nie czuję potrzeby posiadania gąbki (które swoją drogą gromadzą ogromną ilość odpadów). Natomiast na pewno warto robić peeling ciała i wtedy sięgam po kosmetyk kupiony w drogerii albo DIY – np. z kawy albo cukru. Można też rozejrzeć się za gąbkami naturalnymi np. luffa.
Podobnie jeśli chodzi o gąbki do mycia naczyń – korzystam ze zmywarki, która moim zdaniem jest bardziej ekologiczna. A jeśli muszę to używam drewnianej szczotki, która jest dużo bardziej trwała niż gąbka.
6. Kostek do zmywarki
Co prawda samo mycie naczyń w zmywarce już samo w sobie jest bardziej ekologiczne niż mycie ręczne w zmywarce, ale niedawno postanowiłam zrobić krok dalej. Wiedziałam, że kostki do zmywarki pakowane są w folijki albo w rozpuszczalny plastik, który mimo wszystko w jakiś sposób może się przedostać do środowiska. Ale nie wiedziałam, w jaki sposób zastąpić ten produkt, póki nie trafiłam na proszek do zmywarki. Zapakowany w tekturowe pudełko z tekturową miarką to idealna alternatywa dla kostek czy kapsułek. Zamówicie go tutaj. Okazało się, że na rynku jest też więcej tego typu produktów – nie tylko proszki, ale też specjalne płyny do mycia w zmywarce! Ja już więcej nie kupię kapsułek, bo te rozwiązanie jest podobne cenowo, a bardziej ekologiczne.
7. Ścierek do sprzątania
Do sprzątania używam starych koszulek, majtek czy skarpetek. Nie ma potrzeby kupowania ślicznych kolorowych szmatek do sprzątania np. brudnej kuchenki. A do ścierania kurzu świetnie sprawdziła mi się zużyta rękawica do demakijażu!
8. Proszku/płynu do prania
Od jakiegoś czasu robię płyn do prania samodzielnie z szarego mydła, wody i sody. Jest to dla mnie wystarczające. Sporadycznie dodaję również płynu do płukania, by pranie ładnie pachniało, ale i tak uważam, że rezygnacja ze proszku czy płynu do prania to już i tak duży krok w stronę eko. A jeśli już stawiacie na gotowe środki do prania to polecam postawić chociaż na te z naturalnych składników lub w opakowaniu z recyklingu.
9. Torebek jednorazowych
Dla mnie oczywistością jest, by na zakupy zawsze zabrać ze sobą własne torebki i woreczki na warzywa. Jeśli jakimś cudem zapomnę – biorę tylko tyle rzeczy, żeby zabrać je w rękach albo korzystam z pustych kartonów, które znajdę „na sklepie”. Uwierzcie mi są one nawet wygodniejsze niż foliówki!
10. Worków jednorazowych
Idąc od foliowych torebek – worków na śmieci również nie kupuję. Uważam, że jest to bez sensu. Śmieci segreguję do 3 różnych pojemników i wrzucam je bezpośrednio do nich. Nie wiem po co generować dodatkowy odpad.
11. Foliowych opakowań na kanapki i jedzenie
Absolutnie nie kupuję tego zbędnego plastiku. Do pakowania lunchu używam słoików lub pojemników. Dostałam kiedyś woskowijki i ich często używam do zawinięcia kanapek.
12. Odświeżaczy powietrza
Nie kupuję gotowych odświeżaczy, jeśli jest w domu nieprzyjemny zapach to po prostu wietrzę mieszkanie 🙂 Piękny zapach dają też świece zapachowe, które uwielbiam i w jesienne wieczory często rozpalam.
13. Obrusów i innych tekstyliów
Mam jeden zestaw podkładek do codziennego użytkowania na stół i obrus, który kupiłam na święta. Uważam, że szkoda mi na to pieniędzy i miejsca. Bardzo dużo ściereczek i obrusów dostałam też od babć, które przez lata nagromadziły tego naprawdę sporo – moim zdaniem to mi wystarczy!
14. Rzeczy biurowych
W domu mam pełno starych długopisów, ołówków, markerów. Nie potrzebuję kolejnych nowych „fancy” produktów, które tylko zajmują miejsce. Korzystam z tego co mam i dopiero, jak rzeczywiście je zużyję, być może kupię nowe.
15. Kopert bąbelkowych
Wysyłam sporo paczek, bo często wystawiam stare rzeczy na stronach typu Vinted. Natomiast staram się je pakować albo w szary papier do pakowania (koszt za rolkę to ok. 3 zł w Tigerze) albo w koperty, w których ja wcześniej utrzymałam przesyłkę. Nigdy nie wyrzucam foliopaków czy bąbelkowych kopert – magazynuje je i po prostu, gdy muszę coś wysłać, korzystam właśnie z nich 🙂
16. Pojemniczków do przechowywania
Są przeróżne i prześliczne ale powstrzymuję się od kupowania, bo wiem, że to kolejny grat, którego nie potrzebuję. Do przechowywania używam pudełek kartonowych z odzysku. Zamiast kubeczków i pojemników na mniejsze rzeczy (np. spinki) korzystam ze słoików. Nawet szczoteczki do zębów stoją na umywalce w słoiku! Moim zdaniem wygląda to całkiem designersko.
Sporo tego typu pojemników przyniosłam też ze śmietnika – serio, ludzie wyrzucają tego naprawdę sporo więc widać, że to są zbędne rzeczy i jak konsumpcjonizm nami rządzi.
17. Pamiątek
Nie kupuję pamiątek z miejsc, w które jeżdżę. Mam aparat to mi wystarczy. Uważam, że nie ma potrzeby zagracania sobie domu przedmiotami, które i tak prawdopodobnie zostały wyprodukowane w Chinach.
Czasami kupię jakąś regionalną nalewkę albo lokalnie wyrabiany ser, żeby spróbować. Znajomym zamiast pamiątek wysyłam papierowe kartki 🙂
18. Torebek na prezenty
Idąc tym tropem – również nie kupuję torebek na prezenty, wstążek itp. Mam całe pudełko torebek, w których ja otrzymałam prezenty i korzystam z nich kiedy muszę zapakować coś na prezent. Jeśli ten jest regularnych kształtów to pakuję go w wyżej wspomniany szary papier i obwiązuję sznurkiem albo wstążką. Otrzymywane prezenty staram się też rozpakowywać tak, by można było papier czy wstążkę wykorzystać ponownie.
19. Etui na telefon
Jeszcze kilka lat temu miałam prawdziwą obsesję na punkcie ślicznych i fikuśnych obudow na telefon. Miałam co najmniej kilka „na zmianę”. Teraz zdecydowanie wystarczy mi jedna, która była dołączona w zestawie z telefonem. Nie ma potrzeby dodatkowo generować plastiku.
20. Jednorazowych biletów komunikacji miejskiej
Prawa jazdy nie mam, więc samochodem nie jeżdżę – poruszam się zatem komunikacją miejską. Zazwyczaj korzystam z karty miejskiej, więc biletów po prostu nie kupuję. Jeśli jednak mam od niej przerwę to staram się nie kupować biletów w formie „fizycznej”. Takie bilety, mimo, że te są wykonane z papieru to nie nadają się do recyklingu.
Przykładowo w Warszawie bilety zawierają pasek magnetyczny, przez co bilet kartonikowy powinniśmy wyrzucić do kosza na zmieszane odpady. W dużych miastach jest możliwość zakupu biletów na komunikację miejską czy pociągi w aplikacjach na telefonie – np. mPay albo Jakdojade.pl. Jest to moim zdaniem znacznie wygodniejsze rozwiązanie, bo nie ma opcji, że bilet nam się zgubi no i zaoszczędzamy oczywiście papier.
W sumie to samo tyczy się też biletów na koncerty, do muzeów – które kupuje zazwyczaj online i pokazuję na ekranie telefonu.
21. Kawy na wynos
Kawa z kawiarni jest pyszna, ale staram się pilnować, by nie brać jej na wynos. Lepszym rozwiązaniem jest wypicie jej na miejscu, z filiżanki, niż z papierowego kubka. Taki nie nadaje się do recyklingu, bo wewnątrz pokryty jest plastikową warstwą plus mamy jeszcze plastikową przykrywkę, która jest kolejnym niepotrzebnym odpadem. Jeśli już musicie wypić kawę w biegu to pilnujcie, by zawsze mieć z sobą własny kubek – w większości kawiarni jest możliwość przygotowania kawy do własnego kubka, a niektóre oferują za to nawet mały rabat.
22. Zbędnych gadżetów zero waste
Mam wrażenie, że gadżety zero waste wymknęły się nieco spod kontroli. Pilnujcie, by kupować ich jak najmniej – mimo, że to produkty zazwyczaj z eko materiałów to wciąż jest dodatkowy odpad. Zanim kupicie sztućce bambusowe czy kolejny kubek na kawę, zastanówcie się, czy nie możecie użyć produktów, które macie w domu (np. domowych sztućców zawiniętych w serwetkę albo kubka, który stoi na samym dnie szuflady).
23. Słomek jednorazowych
Słomki są zbędnym dodatkiem i niepotrzebnym plastikowym odpadem. Posiadam jedynie słomki stalowe, które noszę ze sobą na miasto np. jak najdzie mnie ochota na kolorowe drinki. Pamiętajcie też, by zamawiając napój w restauracji poprosić o podanie go bez słomki.
24. Papierosów
OK to nałóg i na szczęście nie jestem od niego uzależniona, ale niestety nałóg generujący ogromne ilości odpadów. Filtry od papierosów mogą rozkładać się nawet kilkanaście lat więc absolutnie nie wyrzucajcie ich na ulicę. Latem organizowaliśmy akcję sprzątania nad Wisłą i pety były najczęściej znajdywanym odpadem, ale też najbardziej uciążliwym.
25. Mięsa
Myślę, że już od roku nie tykam mięsa. Wiem, że to bardzo trudna decyzja dla niektórych, ale można podejść do rezygnacji z mięsa bardzo stopniowo – np. ograniczając je do spożywania raz w tygodniu. Z mięsa zrezygnowałam m.in. dlatego, że zdałam sobie sprawę, że to są zwierzęta, ale też dlatego, że przemysł mięsny to największy wrzód na d*pie naszej Planety. Produkcja mięsa ma bardzo negatywny wpływ na środowiska, zużywa olbrzymie ilości wody, zanieczyszcza powietrze i ziemię. Odsyłam Was do ciekawego artykułu na stronie Otwartych Klatek.
W dodatku zarówno w sklepach jak i w restauracjach jest dostępnych tyle ciekawych alternatyw mięsa, że zdziwilibyście się, że to nie mięso (spróbujcie np. wege burgerów w Max Burgers albo roślinnej wersji klopsików z Ikea!). A kosztują zazwyczaj podobnie i są równie smaczne jak ich mięsne odpowiedniki.
26. Plastikowych szczoteczek do zębów
Zmiana szczoteczki do zębów na bambusową była chyba jedną z pierwszych rzeczy eko jakie zrobiłam. Bambus to wydajny i szybko odnawialny surowiec, ponieważ rośnie nawet 1 metr na dobę. Jest też na pewno mniej szkodliwy dla środowiska po wyrzuceniu niż plastikowa szczoteczka. Aktualnie producenci oferują nam naprawdę ciekawe ceny takich bambusowych szczoteczek i przykładowo w Rossmannie kupimy taką za niecałe 9 złotych!
27. Wody butelkowanej
Naprawdę, nie wiem kiedy ostatnio kupiłam wodę w butelce. Może na jakimś festiwalu albo jak jestem pod namiotem się zdarza. W domu piję wodę z kranu albo filtrowaną dzbankiem. Kiedy jestem na mieście korzystam z butelki filtrującej. To jest mega oszczędność zarówno dla planety jak i dla kieszeni.
Ciekawy post na temat wody z kranu znalazłam na Instagramie:
28. Gazet
Nie czytam gazet, wszystkie informacje mogę znaleźć w internecie znacznie szybciej niż zostaną wydrukowane w kolorowych magazynach. Większość wydawnictw oferuje wersje elektroniczne, które polecam.
29. Masek jednorazowych
Maski to teraz nasz chleb powszedni. Warto zainwestować w taką wielorazową, a jednorazowe zostawmy dla lekarzy. Ja już dwa lata temu kupiłam sobie maskę antysmogową od Dragon Mask, bo smog mocno dawał mi się we znaki. Teraz to gadżet, który mi się po prostu przydaje i zapewniam – oddycha się w niej znacznie lepiej niż zwykłej materiałowej albo jednorazowej. Pamiętajcie jednak, by regularnie je prać, a nawet wyparzać w gorącej wodzie i regularnie zmieniać filtr.
30. Ozdób choinkowych
Kocham święta, ale staram się je spędzać jak najbardziej less waste. Poza lampkami choinkowymi, wszystkie ozdoby robię sama. Stawiam na naturalne ozdoby – np. plasterki pomarańczy albo orzechy.
Myślę, że ta lista się jeszcze nie kończy i będę ją na bieżąco uzupełniać.
Janina
Zapisuję sobie, bo mega mądry jest ten wpis! Ja już nie kupuję w sieciówkach! Wolę lumpiki!
ddddddddddddd
Gdzie ty widziałaś bluzkę w sieciówce za 10 zł? Chyba w lumpeksie. „arego mydła, wody i sody. Jest to dla mnie wystarczające. Sporadycznie dodaję również płynu do płukania, by pranie ładnie pachniało, ale i tak uważam, że rezygnacja ze proszku czy płynu do prania to już i tak duży krok w stronę eko.” Czyli zamiast samego proszku używasz modła, sody i płynu do płukania. Bardzo eko. Wszystkiego co wymieniłąś nie kupuje prawie każdy urodzony przed latami 90. To żaden minimalizm….
Ola
Nie rozumiem tej krytyki. Ja uważam, że robię dużo i dużo więcej niż inni, a moje decyzje mają realny wpływ. To, że w Twoim otoczeniu ludzie żyją eko (eko na miarę tych czasów) to tylko pozazdrościć!
a co do bluzki za 10 zł.. pierwszy lepszy sklep i to nawet nie jest bluzka z wyprzedaży, a kosztuje mniej niż 10 zł: https://www.sinsay.com/pl/pl/0751b-07x/printed-t-shirt
poradzimy24.pl
Bardzo ciekawy wpis. Dużo inspiracji i pomysłów na ograniczenie konsumpcji zbędnych produktów. Ważne żeby zacząć działac, nie trzeba od razu rezygnować ze wszystkiego.